Archive for Listopad, 2010

11/11/2010

Głosuj Głosuj Głupku

- autor: Oszołom Jeden

Wczoraj wracając do domu pomyślałem sobie, że fajnie by było rozwiesić w całej Warszawie recznie robione bannery z takim hasłem. Koszt niewielki, można użyć starych prześcieradeł i troche farby. Porozwieszać to na przejściach nad ulicami w całej Warszawie. Jaki cel? Może parę osób by sobie uświadomiło, że wybór pomiędzy partią mściwych krasnali, a partią wysokich cymbałów ekonomicznych to tak naprawdę żaden wybór. Nie zmieni się kompletnie nic. A jeśli już to na gorsze. Jedynym motywem i celem działania obu drużyn jest dorwanie się do koryta. Akcja billboardowa wiele by nie dała zapewne, bo i tak by jej nikt nie pokazał, ale przynajmniej coś bym zrobił zgodnego z sumieniem.

Zapewne część osób zastanawia się dlaczego tym razem nie biorę udziału w kampanii JKM. Otóż moim zdaniem ta kampania to nic innego jak marnowanie energii, pieniędzy i innych zasobów. Ten czas możnaby przeznaczyć na lepsze przygotowanie się do kampanii parlamentarnej. Poza tym mam ostatnio sporo prywatnych spraw na głowie i po prostu nie dysponuję wolnym czasem i nie mam czasu na kolejną walkę w przegranej sprawie.

Kolejna sprawa to zmiany jakie zachodzą na polskiej scenie kabaretowej. Palikot zaczął tworzyć swój ruch. I generalnie mnie się zdawało, że on to robi w zgodzie z sumieniem. Niektóre postulaty takie jak JOW w pełni popieram. Ale gdy zaczął się koncentrować na antyklerykalizmie to już wiem że to tylko muppet do oderwania paru procent SLD. Ale trzeba przyznać, że czasem był przekonujący.

I najważniejsze. Gdyby stworzyła się partia złożona z osób ostatnio usuniętych z Partii Krasnali za nielojalność i do tego doszłoby jeszcze pare sensownych osób, to ja prawdopodobnie poparłbym taką listę i wziął aktywny udział w jej kampanii.

Lista to – piszę ciurkiem, bo mi się śpieszy. Tak wiem to nieco abstrakcyjnie wygląda: Migalski, Kluzik-Rostkowska, Jakubiak, Palikot, Kamiński (tan większy, nie mały szujowaty), Zyta Gilowska, Kluska, Giertych, Wierzejski, Dorn, Korwin (o ile pogodzi się z tym, że jest tylko jednym z wielu). To by mogło być wsparte przez pozostałości UPR – ktoś musi zbierać podpisy, a w przypadku udziału Korwina także przez dzieciaki z WiPu.

Taka lista mogłaby liczyć na moje wsparcie bloggerskie i marketingowe amatorskie lub etatowe.

08/11/2010

MCD

- autor: iulius

Złoto przekroczyło 1400 dolarów za uncję. 1300 pierwszy raz w dziejach padło, przypomnę, nieco ponad miesiąc temu.

Srebro w ogóle szaleje. Jego cena wzrosła o tyle, że chyba nawet w PLN mamy obecnie rekord, do którego w przypadku złota wciąż parę złotych zostało.

Dziwi mnie trochę ta gwałtowna reakcja na amerykański dodruk; że Fed wkrótce zaleje świat dolarami o wartości podpałki do kominka, można było się spodziewać. Kto się spodziewał, kupił kruszce wcześniej i teraz patrzy tylko, jak ich wartość rośnie. Ale widać niektórym dopiero liczba 6*1011 na pierwszych stronach gazet przemówiła do rozsądku.

Dzisiejszy wzrost być może ma coś wspólnego z wypowiedzią niejakiego Roberta Zoellicka, szefa jednej z bandyckich instytucyj systemu Bretton Woods, przez dziennikarzy na wyrost wziętą za poparcie standardu złota:

http://www.pb.pl/2/a/2010/11/08/Zoellick_chce_nowego_zlotego_standardu

Standard złota nie polega na tym, że jest jakiś „system”, który „uwzględnia” złoto jako „międzynarodowy punkt referencyjny oczekiwań rynkowych dotyczących inflacji, deflacji i przyszłych wartości walut”. Standard złota jest wtedy, kiedy każdy banknot w obiegu można w każdej chwili wymienić na metal. Zresztą najlepiej, gdy nie ma w ogóle czego wymieniać, bo na co dzień jako pieniądz używane są złote monety.

No, ale niczego takiego przecież szef Banku Światowego nie powie. Już dziś musi mu mocno ciążyć na sumieniu ta wzmianka o złocie, od której z pewnością baron Keynes przewrócił się w grobie.

Tekst z De Republica emendanda

05/11/2010

Germania

- autor: iulius

Jak ja lubię te częste ostatnimi czasy chwile, gdy rekord wszechczasów ceny złota rośnie z minuty na minutę. Oczywiście w walucie Zjednoczonych Republik Bananowych Ameryki Północnej. Nomen omen, zwanej tak samo, jak wycofana już z obiegu waluta Zimbabwe.

Tym milej się na takie bicie rekordów patrzy, że cena wyrażona w portretach królów polskich i wielkich książąt litewskich pozostaje znośna. Można pośmiać się z Amerykanów, a potem pójść do sklepu i dokupić trochę bijących rekordy metali.

Oczywiście prasa głównego nurtu o wydarzeniach takich jak upadek podstaw systemu finansowego świata nie donosi, a przynajmniej nie na bieżąco. Rozumiem, że nie ma na to miejsca. W dopalaczach znaleziono haszysz, ksiądz broniący krzyża może zostać ukarany przez kurię – o tym trzeba napisać, bo że świat jaki znamy dobiega końca, to się przecież czytelnik sam wkrótce na własne oczy przekona. A kto chce wiedzieć więcej, sam wszak się dowie – chociażby o ogłoszonym teraz dodruku na polskich blogach ekonomicznych dyskutowano miesiąc temu, a od paru dni były dość precyzyjne wskazania konkretnej kwoty.

Niemniej bywa, że ta sama prasa głównego nurtu poda – z pewnością całkowitym przypadkiem, w skutek zasady nieoznaczoności – informację naprawdę interesującą. Teraz właśnie na stronie pewnej wybiórczej gazety możemy przeczytać, że Niemcy prywatni mają więcej złota niż Niemcy państwowe. Co więcej, Niemcy prywatni mają go więcej niż Zjednoczone Republiki Bananowe Ameryki Północnej. Które zresztą żadnego złota od dawna nie mają i tylko kłamią w statystykach, istotnych o tyle tylko, że wciąż wierzy im Wikipedia.

A jeśli liczyć Niemców prywatnych cuzamen z Niemcami państwowymi, ich zapas złota robi się naprawdę imponujący – ponad dwanaście tysięcy ton. Aż zaczynam wierzyć czołowemu prawicowemu publicyście, że Niemcy to państwo poważne. I nabieram przeczuć, że jak już kryzys rzeczywiście się skończy, wirtualna gospodarka legnie w gruzach i kurz opadnie, poglądy o tym, kto naprawdę wygrał ostatnich parę wojen, będzie należało gruntownie zrewidować.

Przy okazji my możemy na tym wyjść nienajgorzej. Kiedyś silne Niemcy można było traktować jako zagrożenie dla Polski, ale dziś niepodległego państwa polskiego i tak nie ma, więc problem jest nieaktualny. Tak czy inaczej, będzie ciekawie.

Tekst z De Republica emendanda

Tagi: , ,