Prezydent a rodzina

- autor: wolnoscibogactwo

Podczas wyborów prezydenckich 2010 były dwa przypadki: przypadek bezdzietnego kawalera i przykład „zasłużonego męża i ojca pięciorga dzieci„. Część naszego jakże mądrego społeczeństwa głosowała na B. Komorowskiego, ponieważ ma rodzinę lub „żeby Pierwsza Dama nie sikała do kuwety” (przykro mi, są takie głupie żarty!).

Ich argumentacja (wyborców)? „Tylko człowiek, który brał odpowiedzialność za drugą osobę (żona, dzieci) może być «Ojcem Narodu» i reprezentować Polaków„.

Moja argumentacja: Dobrze, ale człowiek bez rodziny nie powinien być także kierowcą autobusu lub pilotem samolotu. Jeśli nie brał odpowiedzialności za drugą osobę, to jak może brać odpowiedzialność za 40 osób (autobus) lub nawet 200 (samolot)? Coś może głupiźnie strzelić do łba i właduje pojazd do wody, w budynek, pod pociąg lub zderzy z innym pojazdem. A już na pewno kawalerom trzeba zabronić pracy na stacjach benzynowych, bo może wysadzić taką stację w powietrze!

Wzięte z blogu „Wolność i bogactwo

9 Komentarzy to “Prezydent a rodzina”

  1. Człowiek, który nie bierze odpowiedzialności za drugą osobę może naprawdę skupić się na swojej pracy, a kiedy trzeba to i zaryzykować potrafi (nie ma nic do stracenia ). Jednak „wyborcy” w państwie opiekuńczym wybierają osobę, która będzie się nimi opiekować. Socjalizm wbijano do polskich głów przez 65 lat i końca nie widać. Niestety…

  2. Tak dzieje się w każdym społeczeństwie, nie tylko polskim i nie tylko w socjalistycznym. Amerykanie, żeby wspomnieć najbardziej „wolnościowy”* ze wszystkich narodów, także zwraca uwagę na to jak prezentują się przyszłe Pierwsze Damy. Ba, one też biorą udział w kampanii wizerunkowej, czyli tworzą wizerunek idealnego kandydata co to i rodziną się umie zająć i robieniem pieniędzy, więc i pewnie polityką też. Poza tym konserwatywne społeczeństwa, tak amerykańskie jak i polskie lecą właśnie na te konserwatywne wartości chrześcijańskie, do której wlicza się też „rodzinność”. To nie jest cecha stricte socjalistyczna, chociaż niewątpliwie rację ma Szmiglu, że to też tęsknota za socjalistyczną opiekuńczością.

    Tak w ogóle to nie wygrał przecież ani Kaczyński ani Komorowski. Prawie połowa Polaków w ogóle nie głosowała, a więc większość wybrała brak darmozjada w Pałacu 😉

    *) to oczywiście skrót myślowy: Amerykanom po prostu bliżej do wolności niż Europejczykom w ich socjalistycznym kołchozie. Bliżej jednak nie oznacza blisko.

    • Piszesz niestety bzdury. Znowu ci konserwatyzm nie pasuje. Człowieku, a konkretnie dzieciaku, bo twoje komenty przypominają mi dzieciaka, który chce jeść obiadek, ale mamusia każe umyć mu rączki, u ciebie jest tak, że naczytałeś się o wolnym rynku, uznałeś go za super, fajną rzecz, ale ci wstrętni konserwatyści, którzy kierują się zadami moralnymi, chcą by społeczeństwo „myło rączki”, czyli kierowało się właśnie zasadami wynikającymi z tradycji, religii i biologi. Ale ty jak ten rozpieszczony dzieciak, nie chcesz tego! Wolisz tupnąć nogą, ugryźć mamę i wpieprzać obiad z brudnymi łapkami. Precz z tradycją, przecz z religią, precz z biologią. Żyjmy jakby jutra miało nie być! A gówno mnie obchodzi społeczeństwo, liczy się wolny rynek. Róbta to chceta!

      Pewnie nie wiesz, ale Amerykanie pod koniec XVIII i w wieku XIX mieli liberalną gospodarkę, a w życiu społecznym kierowali się Dekalogiem, byli bardzo konserwatywni i mieli w dupie opiekuńcze państwo. Uznawali, że każdy jest kowalem własnego losu, ale żeby społeczeństwo rozwijało się zdrowo i nie rozpadło się trzeba budować je z w zgodzie z tradycyjnymi zasadami.

      Jak pięknie napisał JKM: „Konserwatysta to człowiek, który chce zachowania w społeczeństwie i w przyrodzie tych cech, które przez tysiąclecia umożliwiały nieustanny rozwój.”

      „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie.” – święte słowa Frycza Modrzewskiego, dzieci powinny być wychowane w tradycyjnych wzorcach rodzinnych.

      https://libertarianie.wordpress.com/2010/07/18/anatomia-lewicy/ – w tym temacie odpisałem ci na twoje łajno, które rzuciłeś w stronę kolibrów.

  3. Do Michała.

    • Zapytałem, bo gdy przeczytałem o tym dziecku, co gryzie mamę, bo nie chce myć rąk, lub o tym, że pluję na konserwatyzm, to kompletnie zgłupiałem! Musiałem się upewnić…

      • A i co do notki, to nie jest tak, że Komorowski wygrał, bo wyborcy głosowali na niego dlatego, że ma 5 dzieci, wygrał, bo wyborcy postanowili wzmocnić rząd Tuska. PO ma prezydenta, więc nie będzie mogło zasłaniać się wetami prezydenta, proste. Gdyby posiadanie licznej rodziny było decydujące to wygrałby Janusz Korwin-Mikke, który ma 6 dzieci.

  4. Rodzina to nie jest jedyny i ostateczny argument, ale JEDEN Z palety argumentów, który też ma znaczenie. W swoim spocie Komorowski zawarł słowa: „małżeństwo i posiadanie dzieci to wspaniała lekcja kompromisu i odpowiedzialności” (czy jakoś tak). To jest – moim zdaniem – podprogowe atakowanie Kaczyńskiego i przedstawianie go jako kandydata zaborczego, nieodpowiedzialnego i kłótliwego.

    • Jakąś cześć głosów tym zdobył, to fakt, ale to nie był kluczowe dla jego zwycięstwa. Wygrały hasełka o współpracy z rządem, a Kaczyński jawił się jako hamulcowy.

Dodaj odpowiedź do Praworęczny Anuluj pisanie odpowiedzi