Political fiction??

- autor: prostowoczy

Pan generał Jaruzelski mając świadomość że Stany Zjednoczone przede wszystkim ale i generalnie Europa Zachodnia wrogo nastawieni są do Związku Radzieckiego, widząc, że powstająca Unia Europejska stanie się na kontynencie dominantem i dążyć będzie do zagarnięcia i wyssania Polski postanowił w roku 1988 zaatakować zbrojnie Związek Radziecki.
Rozumował słusznie (jak mu się zdawało), że „Zachód” zasili go sprzętem i uderzy również na Związek Radziecki – na Bałkanach, zaatakuje od północy i być może skłoni do ataku Chiny.
Wysłał nawet list w tej sprawie zarówno do Szefa NATO jak i prezydenta Stanów Zjednoczonych ale „nie miał czasu czekać na odpowiedź”.
Zdawał sobie generał Jaruzelski sprawę z tego, że Związek Radziecki słabnie w oczach i przegrywa rywalizację z Zachodem na wszystkich polach, więc jego klęska w Polsce tylko przyspieszy jego nieuchronny upadek no a co najważniejsze – bolszewizująca Unia nie będzie miała szans opanowania Polski jako że cała sympatia Polaków skupi się na nim – Salvator Patriae.
Wiedział, że co prawda Wojsko Polskie nie ma wystarczających sił choćby do uporania się z radzieckimi jednostkami stacjonującymi w Polsce (o dalszej ofensywie nie mówiąc) ale licząc na czynnik zaskoczenia, zapał w społeczeństwie i przyznany Polsce status MESJASZA NARODÓW wierzył, że uda mu się zagarnąć radziecki sprzęt wojskowy na terenie Polski co podniosłoby siłę bojową polskiej armii o 10 876%.
Niestety – z jakichś powodów mimo początkowego, znacznego nawet zaskoczenia sprawy potoczyły się inaczej.
Nie udało się przejąć ani jednej bazy Armii Czerwonej (rozbrojono jedynie kilka partoli zdobywając 53 pepesze, kilka naganow, sześć terenowych UAZów i dwie Wołgi i dwanaście kanistrów okowity).
Armie Zachodu jak stały w miejscu a obrona przeciwlotnicza w NRD i Czechosłowacji i blokada Bałtyku skutecznie uniemożliwiały dostawy zaopatrzenia
Co gorsza – jednostkom Armii Czerwonej stacjonującej w Polsce w sukurs przyszły zarówno jednostki radzieckie z Białorusi, Ukrainy i Czechosłowacji jak i  wsparcia udzieliły narodowe armie Czechosłowacji, Węgier i Bułgarii.
W efekcie – mimo desperackiej obrony i wciągnięciu w walki cywili – Powstanie Polskie zakończyło się klęską – Wojsko Polskie fizycznie przestało niemal istnieć, ocaleli żołnierze zostali w większości wywiezieni do obozów Gułagu podobnie jak i około 4 000 000 ludności cywilnej.
Główne miasta w Polsce zostały w odwecie zrównane z ziemią.
Wrócił na tereny Polski terror znany z lat czterdziestych i pierwszej połowy pięćdziesiątych.
Ale – pan generał Jaruzelski wraz ze swoimi sztabowcami słusznie zażywa sławy jako wielki i – jakżeby inaczej – prawdziwy patriota.

W 1944 roku od wschodu do okupowanej Warszawy podeszli Rosjanie vulgo Sowieci.
Dowodzący Armią Krajową wspólnie i w porozumieniu z Rządem polskim na uchodźstwie postanowili w związku z tym o rozpoczęciu powstania.
Z jednaj strony kierowano się przy podejmowaniu tej decyzji chęcią „pokazania” Stalinowi, że Warszawa nie dla niego i zakładając że skoro Warszawę się odbije to niezręcznie będzie mu siłą usuwać legalne władze.
Z drugiej jednak strony spodziewano się całkiem bezpodstawnie, że Sowieci zechcą powstańców wspomóc zarówno dostawami sprzętu jak i ściągnięciem znacznej części sił niemieckich na siebie.
Dodatkowo też wierzono że batalion miotających kamienie i obelgi nastolatków stanowi siłę zdolną do przeprowadzenia nie tylko zwycięskiej potyczki z regularną armią ale i do pokonania tej armii.
No cóż – skończyło się to wybiciem powstańców, zrównaniem Warszawy z ziemią i rzezią 200 000 cywilnych mieszkańców stolicy.
Więcej – ocalałe resztki polskich elit intelektualnych zostały „dzięki” powstaniu i w jego konsekwencji zdziesiątkowane a najbardziej aktywni, zapaleni i oddani Polsce młodzi mieszkańcy Warszawy zginęli.
Nie bardzo jest sens roztrząsania tej tragedii – skutki okazały się być dokładnie odwrotne do zakładanych a argumenty jakie mogą przytoczyć apologeci w obronie decydentów są wręcz absurdalne.
Miasto zostało zdewastowane, naród pozbawiony elit i najcenniejszych, najbardziej uzdolnionych i wykształconych młodych ludzi, gruzy Warszawy i tak wpadły w łapki Stalina i zginęło całkiem niepotrzebnie 200 000 cywili.
Jasne – to nie panowie politycy ich zabili a barbarzyńscy w swoim postępowaniu Niemcy ale też psim obowiązkiem dowódcy jest po pierwsze – planować i podejmować akcje mające choćby cień szansy powodzenia (a zakładanie powodzenia w ówczesnych realiach dowodziło ZEROWEJ umiejętności oceny sytuacji) i ponosić odpowiedzialność za podjęte decyzje.

Tekst pochodzi z portalu wolnepiora.pl

One Comment to “Political fiction??”

Dodaj komentarz